poniedziałek, 3 sierpnia 2015

[TAK] Mediderm

W czasach, gdy nie wiedziałam jeszcze, co mi dolega, jedna pani alergolog przepisała mi maść Mediderm, którą miałam smarować się kilka razy dziennie.

Jak na owe czasy, faktycznie była to jedyna maść, która dodatkowo nie podrażniała mojej skóry. Za to duży plus.

Sprzedawana w wiaderku, umożliwiała pokrycie kremem dużych obszarów skóry. Niestety, opakowanie ma także wadę - wydaje mi się, że podczas aplikacji "zakaziłam" sobie krem i (uwaga, teoria spiskowa) tylko rozsmarowywałam bakterie/grzyby po całej skórze. Niestety, z każdym kolejnym opakowaniem Medidermu kondycja mojej NIELECZONEJ, a tylko zasmarowywanej skóry stopniowo pogarszała się. 

Skład - OK. Konsystencja - OK, łatwy w aplikacji emolient. 





Werdykt - nawilżanie TAK, ale przede wszystkim DIAGNOZA i LECZENIE. Tych dwóch elementów jakoś zawsze brakowało u lekarzy, których miałam "przyjemność" odwiedzać...

A dodatkowy morał z tej bajki? Nigdy więcej "dermatologów z przypadku" oraz "alergologów z pobliskiej przychodni". Gdybym nie zdecydowała się na diagnozę i leczenie u profesora Śpiewaka, pewnie dziś miałabym już w 100% skórę pokrytą zmianami... Ale za to byłabym po odczulaniu na kurz i koty, imponujące. Pomogłoby tyle, co umarłemu kadzidło... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz